Josef Sudek to twórca, którego całe życie artystyczne związane było z
Pragą. Podobnie jak Eugène Atget, którego nie sposób wyobrazić sobie
spacerującego po ulicach innych niż paryskie, czeski fotograf oddał się
całkowicie swemu miastu. Zmieniając style, sposoby ekspresji wizualnej,
Sudek pozostał wierny swemu miejscu w przestrzeni. To ono inspirowało go
do przyjrzenia się otaczającej rzeczywistości okiem fotografa,
człowieka igrającego z żywą materią świata oraz martwotą jego
papierowego wizerunku, warunkowało przemiany języka wypowiedzi,
dostarczało wrażliwości jego spojrzeniu.
Artykuł dostępny jest w serwisie O.pl, zapraszam do lektury!
suplement do wpisu, 16 marca 2014:
Powyższe, wykonane przez Sudka odbitki nie zostały zabrane po śmierci z jego atelier i przez lata niszczały przez wilgoć i pleśń. Zbutwiałe prace uratowała z ruin domu sąsiadka artysty i przekazała Bogdanowi Konopce, który tak wspomina tę tajemniczą i intrygującą sytuację: [...] mój interlokutor na pytanie dlaczego przetrzymał to niemal 30 lat i daje to dziś mnie, uśmiechnął się i z jakaś cichą radością, a może ulgą w oczach odpowiedział: nie wiem… Po czym jakby się pozbył jakiegoś ciężaru, zawrócił na pięcie i poszedł sobie zostawiając mnie z tysiącem pytań na ustach. Te zdjęcia nie posiadają żadnej wartości handlowej ni muzealnej, są w stanie śmierci klinicznej; więc po co tak długo je chronił? Jak ktoś, kto nie zna mojej profesji i ogromnej sympatii dla sudkowego dzieła wpadł na pomysł by podarować mi kulawego wierzchowca ? Skąd mógł wiedzieć, że dla mnie ten cień cienia będzie autentyczną relikwią, bo cóż jest wart gwoźdź z krzyża chrystusowego bez śladu rdzy? Z drugiej strony trudno tu mówić, że są to fotografie Sudka, jako że czas i wilgoć przemieniły je w zupełnie nowe byty pozostające w stanie ciągłego umierania aż do ostatecznej nicości. W mojej bibliotece znajduje się pięć książek Josefa Sudka ale w żadnej nie zostały opublikowane te; co najwyżej podobne motywy. Wynika z tego, że dla samego mistrza te kopie były jedynie roboczymi wglądówkami. Te fotografie są ulotnym cieniem Sudka, więc by uratować ich czar i urok pieczołowicie zeskanowałem te resztki zanim zupełnie umrą. Być może nasze cienie spotkają sie kiedyś tam w zaświatach, nie wiadomo tylko czy ten sudkowy podsunie mojemu kufel z piwem na powitanie, czy tez zdzieli nim po głowie.
Bogdan Konopka, Paryż 15.03.2005 (w 109 rocznicę urodzin Josefa Sudka). Tekst opublikowany w piśmie "Format" nr 46 (1-2) 2005.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz